Przeniesienie

Archiwum bloga znajduje się pod adresem: http://dzialkrytyczny.blog.onet.pl/

poniedziałek, 11 maja 2020

Raj i piekło literatów

Dwie wersje „raju literatów”. Pierwsza pochodzi z Dziennika Goncourtów, druga z Roku myśliwego Miłosza.

 

1. Święci i aniołowie bosko coś wyśpiewują na harfach eolskich, wszyscy zaś autorzy słyszą to, co napisali, Hugo mówi: „To są moje wiersze”, a Monnier: „To jest moja historyjka”.

 

2. Łąka, na której tłum ludzi i każdy wypuszcza swój balonik, niebo ich pełne, a każdy marzy o tym, żeby inne baloniki pękły, żeby je przekłuć, a został jeden tylko balonik, jego.

 

Ten obrazek Miłosz zaczyna stwierdzeniem: „Nie lubię słowa „pisarz”. Żałosna to konfraternia.”

 

Zapytano kiedyś Maury’ego:

- Więc pan ceni się bardzo?

- Nie bardzo, gdy zastanawiam się nad sobą. Bardzo, gdy porównuję się z innymi.

Z pewnością można by przyznać mu rację, lecz nie dotyczy to literatów. Dowodem Rimbaud, który bez ogródek wyznawał: „Boję się tylko jednego, że ludzie zaczną mnie widzieć tak, jak ja ich.”

Dla literata nawet skromność bywa narzędziem do zyskania sławy. Przykładem Jean Pierre de Béranger (ta niewydarzona wersja Thomasa Bernharda, który na uroczystości wręczenia mu nagrody literackiej obrażał wszystkich zanim z niesmakiem stamtąd wyszedł), o którym Goncourtowie pisali:

„Na tyle szczęściarz, że mu wszystko ofiarowano i na tyle szelma, że wszystko odrzucał, ze skromności zbudował sobie popularność, z odosobnienia reklamę, a z milczenia renomę. Uczciwy, ale żadnych wyrzeczeń – cała jego osobliwość, zwyczajna w innych czasach, polegała na próżności tak pysznej, że cenił ją sobie wyżej niż stanowiska, pensje, fotele. (…) Nie musiał zaspokajać małych ambicji, skoro znał satysfakcje miłości ogromne i niemal bezprzykładne; cały jego charakter to odmowa brania z kasy państwowej, cały rozsądek – że nie dał się pomniejszyć zostając akademikiem.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz