Przeniesienie

Archiwum bloga znajduje się pod adresem: http://dzialkrytyczny.blog.onet.pl/

środa, 6 maja 2020

Opowiedzieć czas - opowieść

Rzeczywiście: dziwaczne słowo: przepędzić czas. Tkwi w tym i cząstka spędzania i, co ważniejsze, wyganiania, jakby jedyną możliwością doznawania czasu przez człowieka było sprawienie, by czas się ulotnił, by minął niezauważenie. To swoiste „przesunięcie pojęcia” – mówimy o czasie, a o nim nie myślimy. Dobry czas to „martwy” czas.

Ale wróćmy do wiersza. Rymem do vertreiben jest Bleiben. Słowo bleiben (a więc czasownik) znaczy pozostawać, zaś odczasownikowy rzeczownik Bleiben oznacza trwanie, pozostawanie, więc w pewnym sensie unieruchomienie czasu. Trwanie więc, a również istnienie, to zatrzymywanie czasu – chwytanie go (zu halten). Żyć to nie spędzać czas przez umożliwianie mu ulatniania się. Przeciwnie, żyć to zatrzymać czas, to przestać pędzić.

Swej refleksji Rilke nie ogranicza tylko do językowej odkrywczości, wprowadza, przez pewien formalny zabieg, refleksję filozoficzną. Używa mianowicie kursywy przy słowach halten i Sein. Jasne jest, że Sein istnienie (filozoficzny abstrakt i idea, Byt) jest związane z zatrzymywaniem czasu, z byciem poza czasem. Czas to egzystencja. Zatrzymanie (niemożliwe z punktu widzenia egzystencji) jest zaś esencją, Bytem, filozoficznym Sein.

Ciekawe jest również słowo endlich poprzedzające Sein. Oznacza ono zarówno przysłówek „w końcu”, jak i przymiotnik „doczesne, ograniczone”. A więc Rilke pyta o Bleiben, trwanie-zatrzymanie, które ma być egzystencjalne (doczesne), a nie tylko idealne, filozoficzne, a więc o doświadczenie esencji. Przysłówek „w końcu” ma zaś charakter iluminacyjno-eschatologiczny. Jakby prawda ujawniała się „u końca dni”, przychodziła ze śmiercią.

Rilke wspaniale charakteryzuje życie, oddając jego egzystencjalną potęgę (überprächtigt), które jak dzień zwalnia kroku (zatrzymuje się naprzeciw – verlangsamt sich) przed ową przestrzenią, która kieruje go ku wieczornemu nigdy (Abend nimmt). Owa przestrzeń (jenem Raum) to moment, gdy następuje owo endlich, gdy jest już za późno, gdy dzień zmienia się w noc (Abend), a więc nadchodzi śmierć. Oto prawo życia. Rządzi do końca. Wymaga od egzystencji absolutnego mu poddania. Nie może się zatrzymać, może tylko zwolnić kroku. Jego formy są, co prawda, zmienne, ale ciągle pozostają jego formami. (Nawiasem mówiąc: verlangsamt–zwolnienie koresponduje z vertreiben-przepędzanie przez pewną anaforyczność, dzięki czemu owo egzystencjalnie dalekie od esencji życie zbliża się do niej, zwalnia, zatrzymać się przecież nie może). I tak: jest wstawanie, jest stanie i jest leżenie i nawet to leżenie, które wydaje się być bezruchem, tak naprawdę ma piętno życia, a więc poniekąd ruchu, jest napiętnowane istnieniem, a więc upływem czasu. (Podobnie nawet jak śmierć, którą Rilke przedstawia nie jako noc, lecz jako wieczór, a więc dynamicznie). Dlatego chętnie upływa. Mija. Życie to mijanie. Życie to bycie-nieByt. A Rilke poszukuje bycia-Bytu, a więc egzystencjalnego odpowiednika filozoficznego poznania, idealnego zamiennika dla Bytu – Sein. Jest nim Bleiben, a nie filozoficzne Dasein.

Ostatnia zwrotka to ogarnięcie świata. Również świat ma podobną naturę do człowieka. Człowiek jest przez to zamknięty. Góry śpią wśród ogromnej gwiaździstości. I nie wiemy, czym ona jest – bo nie jasnością. Owszem, gwiaździstość kojarzy się z jasnością, ale jasność Rilke wykorzystuje jako ukryty symbol Bytu. Pisze: „w nich [górach] także czas jest pełen błysków”. Czas egzystencji, istnienia (ale nie trwania), czy raczej istnienie w czasie, życie-mijanie zawiera w sobie błyski, a więc elementy Bytu, lecz są one niewidoczne – wszak śpimy wśród gwiaździstości nierozpoznanej, nieświetlistej, śpimy nie oglądamy gwiazd. Gwiazdą odjęta jest świetlistość właśnie z uwagi na ukazanie ludzkiego ograniczenia. Jest ona znakiem braku odpowiednika dla ludzkiego poznania. Owe gwiazdy są symbolem transcendentalnych ograniczeń. Prawdziwa, idealna gwiazda, nie jest świetlistością, lecz nasze błyski otwierają nas na gwiaździstość. Gdyby nasze błyski były świetlistością, i do gwiaździstości prowadziła droga przez błyski, byłoby to banalne, zbyt proste. Rilke niczego nie upraszcza. Mało tego, nieśmiertelność, a więc i Byt, wszak Sein jest idealne, bez odniesień do egzystencji, jest nieusuwalną esencją, u Rilkego łączy ze sobą antonimy, wykluczając banalne interpretacje. Raz łączy bleibe i vertreiben w postaci Bleiben, drugi raz łączy błyski otwierające na gwiaździstość z nocującą (a więc ciemną, a nie błyszczącą) w jego sercu nieśmiertelnością, czyli pewną pojęciową ideą utworzoną przez człowieka, by oddać istotę Bytu, Sein. Nieśmiertelność to tylko termin, który  odwołuje się do Sein. Istotne jest to, że ona nocuje, a więc partycypuje w nocy (ciemności, a nie jasności, ale i w gwiaździstości). Poza tym noc jest absolutnym obrazem Sein. Egzystencjalnym jej odpowiednikiem jest wieczór (Abend – śmierć naznaczona przez życie-bycie, śmierć do przeżycia). Skoro zaś Sein jest transcendentalne (a więc umykające poznaniu) warto je przedstawiać jako noc, zwłaszcza jeżeli była mowa o obecności w Byciu błysków Sein. Te błyski, błyski do przeżycia, a więc znów naznaczone przez Bycie i przeciwne czystemu Sein, są tylko namiastką Sein, a więc są Bleiben.

Nie mamy do tego prawa, ale aż prosi się uruchomić pewne skojarzenia. W rok po śmierci Rilkego Heidegger pisze Sein un Zeit, w którym zajmuje się „nie ludzką egzystencją, lecz bytem w całości”. To dziwne, że egzystencjalisty nie interesuje Bycie, lecz Byt. Rilke postępuje podobnie. Szuka Bytu w Bycie. Poeta nie może szukać Bytu samego, ponieważ najważniejsze jest dla niego Bycie, a więc doświadczenie, egzystencja doświadczana jednostkowo.

Można powiedzieć, że Rilke wyprzedza egzystencjalizm. U niego pojawia się idea współistnienia czasu i bytu, egzystencjalnej jedności tych dwóch zjawisk. W pewnym sensie Byt (Sein) jest przeciwieństwem Bycia (Zeit), prawdziwe życie jest przeciwieństwem czasu (doczesności, życia do „w końcu”, życia kończącego się, upływającego, życia-śmierci). Nasze życie jest pełnią, wymieszaniem przeciwieństw, z jednej strony byciem, z drugiej śmiercią, od początku napiętnowane nią, naznaczone, Zeit zum Tode Heideggera. Abstrakcyjno-matematyczne możliwości, jakie tkwią w czasie (zaakcentowane przez „das Problem” Rilkego), mają również charakter egzystencjalny: jest możliwość rozumienia i postrzegania czasu nie przez jego upływ, lecz przez jego zatrzymywanie, doświadczane chwile iluminacji Bytu, bezruchu, braku czasu. Zatrzymanie czasu z jednej strony jest śmiercią, a więc przeciwieństwem jego upływu-życia, Bycia, z drugiej strony ewokuje jakiś idealny byt pozaegzystencjalny, esencjonalny, a więc Byt. Bycie jest dopełniane przez Śmierć i Byt. Śmierć dotyczy nas jakby bezpośrednio i jest dane nam wszystkim, przeżyć musimy je wszyscy, bo dotyczy egzystencji. Doświadczymy jej. Zaś Byt istnieje tylko potencjalnie. Namiastkę Bytu daje nam religia, inną namiastką jest filozofia, jeszcze inną poezja. Ta ostatnia jednak daje nam Byt w postaci egzystencjalnej, a więc „do przeżycia”, bo, jak pisze Rilke w Maltem, „poezje nie są bowiem, jak ludzie sądzą, uczuciami (uczucia miewa się dość wcześnie) – są doświadczeniami”.

Nie dysponujemy Sein, dysponujemy Bleiben. I ten neologizm najlepiej podkreśla iluminacyjna i rzadkość doświadczania Bleiben-Sein. Musimy je odkrywać zawsze na nowo, zawsze prywatnie, a więc egzystencjalnie w sensie filozoficznym. Doktryny i systemy nie pozwolą nam na doświadczenie. Ten stan (Bleiben) nie jest dla tych, którzy Sein widzą w religii, ten stan nie jest również dla tych, którzy Sein widzą w filozofii, ten stan jest dla poetów, piszących i niepiszących, ale poetów.

Dla Witkacego tragedią była śmierć religii, filozofii i sztuki. A ja mówię: niech umiera religia, niech ginie filozofia, byle by pozostała przy życiu poezja!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz